Forum Forum Yama Ryu Aiki Ju Jitsu Strona Główna Forum Yama Ryu Aiki Ju Jitsu

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wielcy Mistrzowie sztuk walki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Yama Ryu Aiki Ju Jitsu Strona Główna -> Inne sztuki walki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mały
Administrator



Dołączył: 10 Gru 2005
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krzysztoforzyce wilidż

PostWysłany: Wto 0:35, 27 Lut 2007    Temat postu: Wielcy Mistrzowie sztuk walki

Z racji mojej małej potyczki usunąłem przez przypadek temat założony przez Kaicho... no ale na szczescie odzysklałem najwazniejsze informacje Wink wybaczcie, no i zycze miłej lektury.. oczywiscie dopisujcie dalej to co znajdziecie.



Kancho

dr Krzysztof Kondratowicz

Soke Dai Kaiden
11 Dan Jiu-Jitsu Goshin-Ryu, Kempo Jiu-Jitsu, Jiu-Jitsu tradycyjnym i Keisatsu-Jitsu.




Nie przerwanie przez 60 lat uprawia i naucza różnych form japońskich sztuk walk, a głównie Jiu-Jitsu. Posiada licencję międzynarodową instruktora Jiu-Jitsu (uprawniającą do nauczania tej sztuki walki na świecie) oraz kwalifikację trenera I klasy w judo. W 1965 r ukończył z wynikiem bardzo dobrym w warszawskiej AWF dwuletnią specjalizację w zakresie judo. W latach 1951-1973 zajmował się szkoleniem walki wręcz, Jiu-Jitsu, Judo i samoobrony w wojsku, gdzie wyszkolił w tej dziedzinie wielu instruktorów. W latach 1963-1973 był członkiem zarządu głównego Polskiego Związku Judo, reprezentując w nim Zarząd WF i Sporu MON. W latach 1974-1984 prowadził młodzieżową sekcję samoobrony Jiu-Jitsu w Nowym Dworze Mazowieckim, gdzie po raz pierwszy w Polsce wprowadził stopnie wtajemniczenia w Jiu-Jitsu. W latach 1985-1988 pełnił funkcję przewodniczącego V Komisji Stylowej Polskiego Związku Karate. Od 1985 roku był przewodniczącym Krajowej Rady Instruktorów Sztuki Walki Jiu-Jitsu i Kolegium DAN a od 1988 roku przewodniczącym Polskiego Centrum Jiu-Jitsu. W latach 1987-1989 był prezesem Zarządu Tymczasowego Polskiej Federacji Dalekowschodnich Sztuk Walk.

Od 1989 roku jest przewodniczącym i dyrektorem technicznym (założycielem) Polskiego Centrum Jiu-Jitsu Goshin-Ryu, wchodzącego w skład Polskiej Federacji Dalekowschodnich Sztuk Walki, gdzie jest wiceprezesem.

Pełnił funkcję prezydenta i dyrektora technicznego z ramienia: Europejskiej Unii Jiu-Jitsu (EJJU) w latach 1986 Światowej Federacji Jiu-Jitsu (WJJF) w latach 1987-1990 Międzynarodowej Federacji Jiu-Jitsu Samoobrony (International Goshin-Kai) w latach 1990 Jiu-Jitsu Federation (od 1991roku, Brytyjskiej Unii Kempo Jiu-Jitsu ) British Kempo Ju-Jitsu Martial Union (od 1993 roku oraz International Kempo Jiu-Jitsu Martial Arts Union - obecnie. Stopnie mistrzowskie do 10 Dan oraz tytuł SOKE-DAI-KAIDEN otrzymał wymieniony od międzynarodowych organizacji, co zostało – zgodnie z polskimi przepisami, potwierdzone przez Polską Federację Dalekowschodnich Sztuk Walki i inne organizacje światowe.

Krzysztof Kondratowicz nadal naucza Jiu-Jitsu w kraju i zagranicą. Jest on autorem 21 książek i około 1500 artykułów na temat dalekowschodnich sztuk walk i różnych form samoobrony i walki wręcz.

Swe umiejętności w sztuce walki doskonalił w trakcie licznych spotkań i seminariów z wybitnymi mistrzami, w tym japońskimi, zarówno w kraju jak i zagranicą. W czasie swojej wieloletniej pracy i działalności wyszkolił kilkuset instruktorów i mistrzów Jiu-Jitsu, samoobrony i walki wręcz. Uczestniczył aktywnie w rozwoju Jiu-Jitsu i Judo, kiedy to wymienione walki po II wojnie stawały się naszym kraju pierwsze kroki. A zatem uznaje się go dziś jako prekursora i „ojca” polskiego Jiu-Jitsu, samoobrony i walki wręcz. Za ofiarną, długoletnią działalność i wybitne osiągnięcia w dziedzinie dalekowschodnich sztuk walki dr Krzysztof Kondratowicz został uhonorowany wieloma medalami, odznakami i krzyżami włącznie z Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1977) oraz Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1999).
Cytat:
Batrłomiej napisał:

Jedno pytanie? Jak sie dostaje 11 dan i co oznacza tak wysoki stopień?




Cytat:

Kaicho odpisał:

Hmmm powiem szczeze ze też to bylo dla mnie zaskoczenie. Wiec poszperałem w internecie i porozmawialem z mistrzami sztuk walki i sie dowiedzialem.
Że stopień 11 Dan do tej pory otrzymali pośmiertnie niestety Soke Jigiro Kano twórca judo oraz Morihei Ueshiba twórca aikido jeżeli chodzi o mistrzów z japoni których znamy za wibitne zasługi na rzecz sztuk walki i rozsławienie jej na cały świat.
Wiec takowe stopnie byly w Japoni. No my polacy niejesteśmy chyba gorsi a Soke K. Kondratowicz jest tak zwanym ojcem ju-jitsu majac za soba wiele publikacji i ponad 60 lat praktyki. Wiec Polska Akademia Ju-Jitsu nadała takowy stopień. Który budzi napewno rożne reakcje środowiska w polsce. Ale ostatnio się dowiedziałem że z japoni też już Soke Kondratowicz otrzymał potwierdzenie stopnia 11 Dan. I tu ucinam dalsze wywody na ten temat. A i znalazłem inne ciekawe tematy w internecie na temat 11 i 12 dan możecie poszukac;) Powodzenia


Profesor dr Jigoro Kano


Profesor dr Jigoro Kano, reformator ju-jitsu i twórca judo, urodził się w pierwszym roku Epoki Mannen, w październiku 1860 roku w prowincji Hyogo (Japonia). Był trzecim synem Jirosaku Mareshiba Kano, związanego z rządem wojskowym (szogunatem). W dzieciństwie nazywano go "mały Nobunosuke" ponieważ był drobny i delikatny, miało to duże znaczenie na jego późniejsze zainteresowania sztukami walki wręcz.
W 1873 roku Kano opuścił swoich rodziców i został uczniem prywatnej szkoły brytyjskiej z internatem w Shiba - Tokyo. Wtedy to zaczął myśleć o ju-jitsu, ale nie znalazł nauczyciela.
W 1877 roku Szkoła Kaisei i Szkoła Medyczna w Tokio połączyły się tworząc Uniwersytet Tokijski, na który wstąpił na wydział literatury. Tego samego roku zarekomendowany przez mistrza ju-jitsu Teinosuke Yagi został uczniem Hachinousuke Fukuda ze szkoły Tenshin-shinyo-ryu. Kano ćwiczył codziennie, jednocześnie czytał europejskie podręczniki dotyczące wychowania fizycznego, analizował też techniki sumo - tradycyjnych japońskich zapasów, a nawet boks i gimnastykę. Poszukiwania te były bardzo trudne, wtedy bowiem nie istniał jeszcze japoński termin Taiiku, który znaczy "wychowanie fizyczne". W Japonii ćwiczono nie tyle dla wzmocnienia ciała, co dla celów wojennych.
W sierpniu 1879 roku, zmarł Hasuoke Fukuda, mając pięćdziesiąt dwa lata; Kano otrzymał od swojego nauczyciela wszystkie pisemne instrukcje walki. Podjął dalsze ćwiczenia u mistrza Masatomo Iso. Masatomo był synem i następcą Matayemona Iso, Kano często wspominał, że u nikogo nie widział tak świetnego stylu i techniki, jak u mistrza Matayemona.
Po jego śmierci w 1881 roku Jigoro studiował pozostawione przez niego rękopisy. Ponadto odwiedzał mistrzów ju-jitsu, chcąc pogłębić swą wiedzę. Wykupywał z księgarni rękopisy dotyczące ju-jitsu, aby studiować metody różnych szkół.
Mniej więcej w tym czasie poznał mistrza Tsunetoshi Iikubo ze szkoły Kito-ryu, który zaprzyjaźnił się później z Kano i miał nadzieję, że zostanie on jego następcą jako mistrz tej szkoły. Umierając Iikubo pozostawił po sobie poważną spuściznę, jeśli chodzi o technikę. Między innymi z powodu pewnego sentymentu żywionego wobec Iikubo Kano umieścił jedno z kata szkoły Kito-ryu w systemie judo Kodokan, a mianowicie kata zwane Koshiki-no-Kata.
Kiedy Jigoro Kano mieszkał w świątyni Eishoji pracował jako profesor na Wydziale Ekonomii Politycznej Uniwersytetu Gakushuin, a następnie został mianowany profesorem czwartej klasy z pensją jak na owe czasy dosyć znaczną. Jednak Kano utrzymywał nie tylko siebie, musiał także troszczyć się o swego służącego Tsunejiro ( z którym ćwiczył ju-jitsu i który towarzyszył mu od dawna). Ponadto zagraniczne książki, które kupował były bardzo drogie. Zgodnie ze zwyczajem musiał też dawać upominki starszym mistrzom szkół ju-jitsu, gdy ich odwiedzał. Jako profesor powinien również dbać o schludny wygląd. Wydatki związane z dalszymi studiami ju-jitsu także były znaczne. Aby zarobić trochę dodatkowych pieniędzy, Kano zabrał się za tłumaczenie z angielskiego na japoński "Traktatu o etyce". Dzięki tym tłumaczeniom udało mu się zbudować dojo o powierzchni dwunastu tatami.
Kiedy dojo zostało ukończone, przyjaciele Kano: Kumazo Tsuboi, Kojiro Tatsumi, Chiyomatsu Ishikawa przychodzili tam od czasu do czasu , aby poćwiczyć i coraz bardziej sobie uświadamiali, że Kano ćwiczenia ju-jitsu traktuje poważnie, a nie jako hobby.
Część świątyni Eishoji przeznaczono na prywatne kursy Jigoro Kano. Uczono się tam angielskiego i ekonomii politycznej pod kierunkiem Kano. Po zajęciach uczniowie czasami zaglądali do dojo, podziwiali Kano jako pedagoga, ale też stawiali sobie za punkt honoru nauczyć się ju-jitsu. Z czasem wielu z nich stało się znanymi nauczycielami judo.
Dzięki tym, którzy ćwiczyli je będąc w Gakushuin, judo stawało się w Japonii coraz bardziej popularne.
13 września 1889 roku Kano wyjechał do Europy na polecenie ministra Dworu Cesarskiego gdzie przebywa do stycznia 1891 r.
W sierpniu 1897 roku tworzy Towarzystwo "Zoshi-Kai", którego głównym celem było wychowanie młodzieży. Po czym tworzy Instytut Kano, a następnie kolejne instytuty: Zenyo, Seihei, Zenichi i inne przeznaczone dla młodzieży.
Profesor Jigoro Kano zmarł 4 marca 1938 roku na statku Hikawa-Maru wracając do Japonii z Kairu gdzie uczestniczył w posiedzenia Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Został on pochowany na cmentarzu Haechu w departamencie Chuiba.


O SENSEI UESHIBA MORIHEI


O'sensei Morihei Ueshiba urodził się 14 grudnia 1883 roku w wiosce Tanabe (wyspa Honsiu). Jego pierwszym nauczycielem sztuk walki był ojciec, uprawiający sekretny styl Aiai-ryu. Chłopiec nie przejawiał jednak zainteresowania tą sztuką. Za namową ojca zaczął ćwiczyć sumo. Po ukończeniu szkoły ekonomicznej został urzędnikiem. W wieku 18 lat wyjechał do Tokio, gdzie zaczął handlować materiałami piśmienniczymi. Rozpoczął również treningi Kito ryu ju jutsu oraz walki mieczem. Odznaczał się wielką wrażliwością na niesprawiedliwość, był idealistą, cały czas angażował się w pracę społeczną. W czasie wojny japońsko - rosyjskiej służył w piechocie i zyskał uznanie przełożonych jako niezwykle wytrzymały i odporny na trudy żołnierz. Awansowano go do stopnia sierżanta. W międzyczasie uzyskał prawo do nauczania walki mieczem. Przejścia wojenne spowodowały u niego nasilenie zainteresowania religią. Było to tak uciążliwe dla rodziny, że ta wybudowała dojo, aby skierować uwagę Ueshiby na treningi ju jutsu, co się zresztą udało. W roku 1910, na skutek apelu rządu japońskiego zachęcającego do zasiedlania terenów niezamieszkałych, Ueshiba z grupą ochotników pod swoim przywództwem wyjechał na Hokkaido. Z czasem powstało tam miasteczko Shirataki, którego nieformalnym władcą stał się Ueshiba. W 1915 roku spotkał się ze sławnym mistrzem daito-ryu aiki-ju-jutsu Sokaku Takedą. Słono płacąc za naukę Ueshiba trenował pod jego kierunkiem przez 100 dni. Historycy zaliczają Morihei Ueshibę do jednego z sześciu najwybitniejszych uczniów Takedy. Ta sztuka walki wywarła też największy wpływ na kształt aikido. W wieku 37 lat poruszony śmiercią ojca Ueshiba postanowił poświęcić się sztukom walki; zainteresował się też omoto kyo - religią, której ideałem był świat harmonii, miłości do człowieka, pokoju i dobroci. W 1920 roku otworzył pierwsze dojo sztuk walki w swoim domu w Ayabe. Nauczał stworzonego przez siebie stylu Ueshiba-ryu aiki-ju-jutsu. Jego uczniami byli przede wszystkim wyznawcy Omoto kyo oraz oficerowie marynarki. W 1924 roku Ueshiba wyjechał w podróż do Mongolii i Mandżurii, gdzie udoskonalał swoją sztukę dodając między innymi techniki rzutów. Narodziny aikido związane były z pojedynkiem pomiędzy O`Sensei a mistrzem kendo. Ueshiba potrafił przewidzieć i udaremnić każdy następny ruch przeciwnika - odkrył zasadę zwycięstwa bez walki. Z czasem jako mistrz sztuk walki stał się nauczycielem, którego treningi cieszyły się wielkim powodzeniem. Morihei Ueshiba odnalazł swoje powołanie; jak sam wspominał, zrozumiał, iż w budo chodzi o pracę nad sobą, a nie o doskonalenie w walce. W 1927 roku powstało pierwsze dojo aikido w Tokio, uczniami byli obok oficerów uniwersyteccy mistrzowie judo oraz służba cesarza. Aikido było więc uważane za sztukę walki bardzo praktyczną. W latach 30-tych treningi aikido były już prowadzone w wielu ośrodkach wizytowanych przez Ueshibę. Jak wspominają jego uczniowie, Ueshiba posiadał zdolności graniczące z nadprzyrodzonymi: nigdy nie udało im się zaskoczyć Mistrza, a tym bardziej go obezwładnić, nawet we śnie - jak sam mówił wyczuwał każdego na odległość kilku metrów. Takich ciekawostek, popartych zeznaniami świadków, można znaleźć wiele w literaturze na temat O`Sensei. W czasie II wojny światowej wielu uczniów zostało powołanych do wojska. Ueshiba wyjechał więc na wieś, do Iwamy w okręgu Ibaraki. Uważa się, że to tam w latach 1942 - 1952 nadał ostateczny kształt aikido; dopiero wtedy zostało ono też tak nazwane. Po wojnie uprawianie sztuk walki było przez pewien czas zakazane, jednak Ueshiba nigdy nie przerwał pracy nad aikido. Zmarł 26 kwietnia 1969 roku. Schedę po nim przejął urodzony w 1921 roku Kisshomaru, najmłodszy z synów. Pełnił on funkcję przewodniczącego Aikikai do śmierci czyli do 4 stycznia 1999 roku. Jego miejsce zajął wtedy wnuk O`Sensei - Moriteru Ueshiba.


Sosai Masutatsu Oyama

Masutatsu Oyama urodził się 27 lipca 1923 roku w wiosce niedaleko Gunsan w południowej Korei. W dwa lata później rodzice wysyłają go do siostry w Mandżurii (południowe Chiny). W wieku 9 lat, jako Uczeń szkoły podstawowej w Korei, zaczyna studiować chińskie Kempo nazywane osiemnastoma rękoma. Kiedy Oyama powrócił do Korei w wieku 12 lat, zaczął kontynuować trening koreańskiego Kempo. Następnie w 1983 w wieku 18 lat, rozpoczyna naukę w szkole Lotniczej (Yamanashi Airways school) w Tokio. W wieku 17 lat Mas. Oyama zdobył II Dan w Judo Kokodan, a czwarty stopień wtajemniczenia w tej dalekowschodniej sztuce uzyskał mając lat 22. Nie była to jednak jedyna sztuka walki, która zainteresowała młodego Oyamę. Studiował również chińskie Kempo, a pobierając naukę w szkole lotniczej Yamanashi, trenował karate u najwybitniejszego mistrza w tamtych czasach, Gichina Funakoshi, założyciela szkoły Shotokan.

W roku 1946 Masutatsu Oyama rozpoczyna studia na wydziale wychowania fizycznego Uniwersytetu Waseda. Wart odnotowania jest fakt, że w czasie II wojny światowej, twórca Kyokushin Karate wstąpił do lotniczego oddziału samobójców - kamikadze (słowo to oznacza w języku japońskim "boski wicher") - pragnąc oddać swoje życie za ojczyznę. Od śmierci uchroniło go zakończenie działań wojennych.

W czasie ogólnojapońskich mistrzostw wszechstyli w Kito w roku 1947 Oyama zwyciężył wszystkich przeciwników. To wydarzenie umocniło go w przekonaniu, że całkowicie powinnien poświęć swoje życie sztuce Karate. Podjął decyzję o udaniu się w góry i doskonaleniu swoich umiejętności z dala od ludzi. W leśnej pustelni przebywał przez osiemnaście miesięcy.

"Góra Kiyosumi znajduje się w odległości dziesięciu kilometrów od stacji kolejowej Yasubo Kominato - pisał we wspomnieniach. - Szczyt jej pokryty jest dzikimi krzewami, dębami oraz klonami. Słynna świątynia Seijoji zawdzięcza swą sławę buddyjskiemu mnichowi Nichiren, który spędził wiele lat na surowym treningu. Zdecydowałem się na prowadzenie podobnego stylu życia, ponieważ obawiałem się, że zło zasiane przez II wojnę światową zniszczy mojego ducha karate. Zużyłem przecież całą energię na walkę w zaułkach ulicznych z żołnierzami amerykańskimi, którzy napastowali japońskie dziewczęta i zwyczajnymi chuliganami. Wielu moich znajomych odradzało mi udanie się w góry. Uważali to za bezsens i twierdzili, że poświęcenie się karate w czasach, gdy istnieje broń palna jest niedorzecznością. Byli i tacy, którzy pukali się palcem w czoło i mówili, że jeden człowiek na osiemdziesiąt milionów może zachować się w idiotyczny sposób. Nie ulegałem jednak tym opiniom i poszedłem w góry. Zabrałem ze sobą miecze, włócznie, kilka książek i naczyń. Mój dzień zaczynał się o czwartej rano. Gdy tylko się obudziłem, biegałem do najbliższego potoku, by się umyć w zimnej wodzie. Po śniadaniu, które składało się z porcji ryżu i ziarenek grochu, czytałem aż do południa. Trening rozpoczynałem po południu. Uderzałem w drzewa oplecione winorośla technikami seiken, nukite, shuto oraz nożnymi. Przez cały ten osiemnastomiesięczny okres nie było dnia bym odpoczywał. Wieczorami siadałem przed ścianą mojego szałasu, na której narysowany był okrąg i wpatrywałem się w niego. To było moje ćwiczenie koncentracji i uwalnianie rozumu od myśli oraz z niczym nie związanych pomysłów. Z czasem jednak zmieniłem metodę ćwiczenia umysłu. Moim wyzwaniem stała się skała. Pozbierałem kamienie, które odpowiadały mi kształtem i wielkością. Następnie usiłowałem je przełamać na pół technikami shuto. Niestety, moje próby były bezskuteczne. Jednak nie poddawałem się. Przez kolejne dni nadal starałem się osiągnąć zamierzony cel. Nocami przesiadywałem w swoim szałasie ze zrokiem utkwionym w kamień, który leżał przede mną. To była moja nowa metoda ćwiczenia koncentracji. Pewnego razu, gdy była pełnia księżyca, coś się we mnie poruszyło. Oto poczułem w sobie moc, która dała mi wiarę w rozbicie leżącego tuż obok głazu. Uklęknąłem i zastosowałem technikę shuto. Kamień rozpadł się na dwie równe części. Zrobiłem to! Od tamtej pory codziennie rozbijałem dłonią wiele kamieni. Gdy opuszczałem leśne pustelnie, w koło szałasu było pełno porozbijanych głazów. Kiedyś przeczytałem w pewnej książce, iż starożyrtni mistrzowie zajmujący się siałami nadprzyrodzonymi, rozwijali zdolność skakania poprzez wielokrotne przeskakiwanie nad lnem. Len należy do roślin, które rosną bardzo szybko. Zasadziłem tę roślinkę w kogu mojego małego pola uprawnego, gdzie hodowałem warzywa. Gdy roślina urosła, uzyskała wysokość około 150 cm. Przeszkody o tych rozmiarach nie można przeskoczyć z miejsca. Jednakże trening pomógł mi w uzyskaniu pewnego pułapu fizycznej sprawności. Dzień w dzień skakałem nad lnem po trzysta razy. Z czasem w okolicznych wsiach rozniosła się wieść, że w górach żyje barbarzyńca. W miejscu, gdzie trenowałem, zaczęły przychodzić dzieci i czasami wołały na mnie: "Potwór". Po jakimś okresie jednak zaprzyjaźniliśmy się.
Najgorsze były dla mnie noce i towarzyszące podczas nich poczucie samotności. Wtedy pocieszeniem były nawet wyjące lisy".

W roku 1950 Masutatsu Oyama zabił ciosem ręki pierwszego byka (w sumie stoczył z bykami 53 pojedynki). Czynu tego dokonał w rzeźni.
Wnioskowałem bowiem, że skoro zwierzęta zabija się uderzeniem młotaka między oczy, to on, który rozłupywał kamienie, wyprowadzając cios pieścią może uczynić to samo. "Nie jest trudno pokonać w walce byka - twierdził "Ostatni Samuraj". Nawet 800 - kilogramowego. Istniej jednak pewien warunek - nie można się go bać.

Był rok 1952. Masutatsu Oyama, chcąc popularyzować swoje karate, które nazwał Kyokushin (ekstremum prawdy), wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W Amerycy walczył z bykami w obecności wielu dziennikarzy, filmowców i licznej publiczności. To wtedy właśnie z najbardziej prestiżowych gazet "New York Times" nazwała go "Boska Ręka".

"Gdy wszedłem na arenę - opisywał pojedynek z bykiem - zwierze było już w klatece. Dwaj mężczyźni stali na balustradzie trzymając linie, do której byk był przywiązany. Nagle szmery ucichły. Ktoś krzyknął: "Zaczynamy!". Wtedy podniesiono drzwi klatki, a męzczyźni póścili linę. Jeden z nich uderzył byka końcem sznura. Nie byłem na to przygotowany. Jeśli odległość między mną i bykiem wynosiła więcej niż osiemnaście metrów, mógł się wystarczająco rozpędzić, aby mnie zabić. Dystans się zmniejszał. Nie zszedłem jednak zwierzęciu z drogi. Lewą ręką złapałem je za pysk, natomiast prawą uderzyłem niszczącą techniką shuto poniżej ucha. Byk upadł na ziemię. Ludzie wiwatowali. Zwierze usiłowało się jeszcze podnieść, lecz ponownie je uderzyłem, tym razem w róg. Róg odpadł, a byk ucichł".

Wielu ludzi miało za złe Oyamie jego pojedynki ze zwierzętami.

W swoich rozliczonych podróżach Oyama przybył również do Rio de Janeiro. Po pokazach różnych form karate oraz sztuki łamania przedmiotów, w regionie gdzie wielką popularnością cieszyło się japońskie judo, sztuka karate zyskała równie wielką sławę. Jedną ze swoich brazylijskich przygód wspominał następująco:
"Miejsce, do którego przybyłem, słynęło - oczym się poźniej dowiedziałem - z ludzi doskonale walczących na noże. Przebywałem na jednej z farm, której właściciele bardzo chcieli poznać karate. Pragnąłem propagować tę sztukę walki na całym świecie więc zgodziłem się na pokaz. Ustawiłem trzy butelki na krawędzi stołu, przykucnąłem, wziąłem głeboki oddech a następnie uderzyłem w szyjki butelek techniką shuto. Po chwili butelki stały w tym samym miejscu, gdzie je ustawiłem, tyle, że były pozbawione górnych części. Wzbudziło to wielki podziw u obecnych tam ludzi. Wstał wtedy groźnie wyglądający osobnik i zapytał mnie, czy karateka może walczyć z kimś, kto posiada nóż. Powiedziałem, że owszem, więc tamten wyzwał mnie na pojedynek. Kiedy nadszedł czas konfrontacji, czekałem aż napastnik wykona pierwszy ruch. Pochwili wymachiwał nożem jakby chciał mi coś uciąć. Uderzyłem dłonią w jego ręke tak, że nóz wyleciał mu z pięści. Teraz mogłem zadać każdą technikę, ale uważałem, że skoro przeciwnik został pozbawiony broni, sprawa jest przesądzona. On jednak próbował mnie atakować nadal. Złapałem jego nogę i kopnąłem go w bok. Walka była ostatecznie roztrzygnięta".

Swoje umiejętności Masutatsu Oyama doskonalił również u 60 - letniego mistrza chińskiego boksu nazwiskiem Chin. Pierwsz konfrontacja w walce obu mężczyzn: trzydziestokilkuletniego karateki i sześćdziesięcioletniego eksperta chińskiego boksu wypadła na niekorzyść tego pierwszego. "Budowa ciała pana Chin mówiła, że jego mięśnie są z żelaza - pisał Masutatsu Oyama. - Był bardzo spokojny. W czasie pojedynku karate istotną rzeczą jest oszacowanie dystansu od przeciwnika. Robi się to poprzez zwrócenie uwagi na jego sposób oddychania. W wypadku pana Chin było to niemożliwe. Człowiek ten zdawał się nie oddychać. Każdy mój cios spotykał się z jego wyrachowaną obroną. "Twoje karate jest bardzo groźne - powiedział do mnie potem. - Posiadasz szybkość i siłę, ale ogólny jego kształt jest raczej prostolinijny. Sekret chińskiego boksu tkwi w tym, że należy poruszać się wokół pewnego punktu, który jest wewnątrz twojego ciała". Pozostałem jakiś czas u tego zacnego człowieka, będąc bardzo uradowanym, że pod jego okiem mogę doskonalić swój umysł i ciało".

Opisane pokrótce zdarzenia świadczą o wielkiej sile ciała i umysłu tego człowieka. Oyama pokonał wielu mistrzów karate, a także przedstawicieli innych sportów walki (m.in. bokserów i zapaśników). Twierdził, że w karate nie ma żadnego mistycyzmu - wszystko opiera się na ciężkiej pracy nad sobą. Twórca Kyokushin odznaczał się niezwykle twardym charakterem. Jednocześnie uwarzany był za człowieka o gołębim sercu. Jego uczniowie wielokrotnie powtarzają, że był dla nich jak ojciec. Oyama mawiał: "Należy być silnym jak lew, a zarazem szlachetnym jak kwiat. Poprzez trening można dotrzeć do bram niebios". Wielu ludzi - szczególnie propagatorzy karate bezkontaktowego - zarzucało mu, że kyokushin jest zbyt brutalną sztuką walki. On jednak twierdził, iż demonstracja samych form karate jest jedynie tańcem, który nie przystoi prawdziwemu wojownikowi. Uważał jednoczesnie, że karateka powinien przykładać ogromną wagę do kultury osobistej, ktorej zasady zawarte są w Kodeksie Dojo. Bez nich człowiek uprawiający kyokushin staje się jedynie osiłkiem budzącym wstręt w oczach ludzi.

Masutatsu Oyama zakazał w czasie pojedynków karate wprowadzania ciosów na głowę. Wiedział bowiem jak straszne spustoszenie czynią takie uderzenia w czasce człowieka. Mawiał: "Głowa to rzecz święta".

W listopadzie 1993 roku "Ostatni Samuraj" przybył do Polski z okazji odbywającego się w Katowicach Pucharu Europy w Kyokushin Karate "Oyama Cup". W hali widowiskowo-sportowej, gdzie zawody miały miejsce, witał go jedenastotysięczny tłum. Była to jego ostatnia podróż zagraniczna. Masutatsu Oyama zmarł 26 kwietnia 1994 roku na raka płuc (jako niepalący!).
Miał 71 lat. Na jego pogrzeb przybyli do Tokio nawet ci uczniowie, którzy przed laty opuścili go i pozakładali na całym świecie własne organizacje karate.
Stojąc nad urną z prochami wielkiego mistrza zdawali sobie sprawę, że oto żegnają człowieka, od którego odeszli, ale który w sposób niezaprzeczalny ukształtował całe ich życie. Człowieka, który pozostawił po sobie dzieło niezniszczalne - KYOKUSHIN.


GICHIN FUNAKOSHI

Gichin Funakoshi urodził się w Shuri, królewskiej stolicy Okinawy, prawdopodobnie w listopadzie 1868 roku. Oficjalnie podaje się, że przyszedł na świat w 1870 roku, ale w swojej autobiografii Funakoshi wyjaśnia, że zmiany dokonano później, kiedy miał zdawać egzamin, do którego przystąpić mogły tylko osoby urodzone w 1870 roku i powyżej. Jednak na nagrobku Funakoshiego wyryta jest data 1870. Wydaje się zatem, że skoro przez całe swoje życie używał raz jednej, a raz drugiej daty, to właściwie nie wiedział, kiedy naprawdę się urodził.


Rodzina Funakoshiego pochodziła ze szlachty (shizoku) - nazwisko rodowe brzmiało pierwotnie Tominakoshi. Jego dziadek, znany uczony konfucjański, nauczał niegdyś rodzinę królewską. Zanim odszedł na emeryturę, otrzymywał bardzo wysoką pensję od rządu, ale jego rozrzutny syn, Gisu, ojciec Funakoshiego, roztrwonił majątek rodzinny na mocny trunek awamori i hazard. Urodzony dwa miesiące przed terminem, Gichin nie miał zbyt dużych szans na przetrwanie. Oddano go pod opiekę dziadków, którzy uwielbiali wnuka. O dziwo, wyrósł na normalnego, zdrowego, aczkolwiek trochę drobnego chłopca. Od wczesnych lat ojciec uczył go klasyki chińskiej i okazało się, że mały uczeń nie tylko wykazuje chęci do nauki, ale jest utalentowany.


Funakoshi dorastał w czasach dużych zmian; stary porządek ulegał rozpadowi, nowy zaś nie został jeszcze całkowicie zaprowadzony - znalazł się on niejako na przełomie dwóch światów. Wprowadzane w Japonii reformy Meiji z pewnym opóźnieniem dotarły na Okinawę (król pozostał formalnie na tronie aż do 1879 roku), ale gdy ogłoszono nowe prawo, walka między Partią Postępową a Partią Konserwatywną uległa zaostrzeniu. Szlachta Okinawy, w przeciwieństwie do samurajów z Japonii, bez żadnych oporów poddała się zakazowi noszenia przy sobie dwóch mieczy (w przywileju tym zresztą nigdy nie znajdowała upodobania), ale za to fanatycznie wręcz była przywiązana do tradycyjnego kimona i do włosów wiązanych w węzeł na czubku głowy. Węzeł taki (przypominający bardziej te, które noszono w Chinach, niż w Japonii) był symbolem posiadanej pozycji i dobrego urodzenia szlachcica, zaś utrata tego symbolu oznaczała koniec ich świata (czyli dokładnie to, co niosły ze sobą reformy Meiji).


Nastoletni Funakoshi nie zaprzątał sobie głowy polityką, za to jego rodzina gorąco popierała Partię Konserwatystów. Ich zaangażowanie polityczne było tak duże, że Funakoshi musiał zrezygnować z nauki w tokijskim Kolegium Medycznym tylko dlatego, że do szkoły tej nie przyjmowano nikogo, kto miał włosy związane w węzeł. Kiedy w 1888 roku przyjął posadę nauczyciela na Okinawie i zgodził się na zmianę fryzury, jego wściekli i załamani rodzice niemal się go wyrzekli. Jednak „kości zostały rzucone", napisał później Funakoshi. I dla niego, i dla Okinawy, stary porządek odszedł raz na zawsze.


Przez następne trzydzieści lat Funakoshi pracował jako nauczyciel i trener karate w Shuri i Naha (nowej stolicy Okinawy). W swojej autobiografii pisze, że karate poznał dzięki koledze z klasy, synowi mistrza Yasutsune Azato, kiedy miał około jedenastu lat. Inne źródła podają, że Funakoshi zaczął ćwiczyć w wieku dwudziestu lat, a jego pierwszym nauczycielem był Taitei Kinjo (1837-1917), zwany „Żelazną Pięścią", bowiem jednym ciosem potrafił powalić wołu. Jednak gburowaty i kłótliwy charakter Kinjo sprawił, że Funakoshi nie zagrzał u niego długo miejsca. Odszedł do mistrza Azato, którego cenił i darzył przyjaźnią, a treningi pod jego kierunkiem sprawiały mu dużo satysfakcji.


Mimo, że Azato (1828-1906) pochodził ze szlacheckiego rodu, popierał Partię Postępową i jako jeden z pierwszych przedstawicieli szlachty zrezygnował z noszenia kokardki. Wysoki, barczysty Azato był nie tylko uczonym o licznych, wyjątkowych talentach, ale też mistrzem wielu sztuk walki - karate, kendo, kyudo, a ponadto doskonale jeździł konno. Treningi karate, z uwagi na tradycję i zakaz uprawiania sztuk walki, narzucony przez rząd Meiji (mogły one stanowić zagrożenie dla nowo tworzonej władzy) odbywały się nocą w ogrodzie Azato. Mistrz udzielił Funakoshiemu następującej rady: „zamień swoje ręce i nogi w miecze" i bez litości zmuszał ucznia do wielokrotnych powtórzeń kata. W judo kata wykonuje się z partnerem, w karate zaś praktykuje się je indywidualnie, a składają się one z sekwencji uderzeń, kopnięć, bloków oraz uników na podstawowym i zaawansowanym poziomie. Nie było łatwo zadowolić mistrza Azato, więc często mijało wiele miesięcy, zanim Funakoshi mógł rozpocząć naukę następnych kata.


Po treningach, Azato udzielał swojemu uczniowi wskazówek dotyczących psychologicznych aspektów karate. Utrzymywał, że właściwe maniery i zachowanie pełne godności są równie ważne jak sama technika. Zadziwiał również ucznia swoją wiedzą o innych nauczycielach sztuk walki pochodzących z Okinawy, znał ich nazwiska, miejsca zamieszkania, ich mocne i słabe punkty. „Sekret zwycięstwa—powtarzał—polega na poznaniu siebie i swojego przeciwnika poprzez dokładną obserwację i staranne przygotowanie. Postępując w ten sposób, nigdy nie będziesz zaskoczony". Kierując się tą zasadą nie tylko w walkach, ale także w sprawach wagi światowej, trafnie przewidział wojnę rosyjsko-japońską na długo przed jej rozpoczęciem.


Następnym nauczycielem Funakoshiego był Yasutsuneltosu (1831-1916), bliski znajomy Azato, szlachcic z wielkiego rodu, a zarazem liczący się w poprzednim rządzie. Po odejściu ze służby państwowej na emeryturę, zaczął nauczać karate nielicznych i starannie wybranych uczniów w swoim domu. Był to mężczyzna średniego wzrostu, o szerokich barach, mocnym niczym granit ciele i nadzwyczaj silnych ramionach. Azato nie był w stanie, nawet za pomocą obu rąk, pokonać Itosu, który miażdżył grube bambusowe tyczki swoim mocnym jak imadło uściskiem. Podobno Itosu codziennie chadzał na cesarski cmentarz i przechodząc wzdłuż kamiennego muru, uderzał weń, doskonaląc ciosy. Potrafił przebić grube deski; nauczył się tej przydatnej umiejętności, gdy pewnego dnia nie mógł dostać się na przyjęcie u swego przyjaciela, przebił pięścią ciężką bramę i po prostu wszedł. Znany ze spokojnego usposobienia, nawet gdy zaatakowano go bez przyczyny, nie zwracał uwagi na odbijające się od niego niczym piłeczki ciosy, po czym spokojnie, ledwie chwytając nadgarstki przeciwnika, rzucał go na kolana. Funakoshi spędził u Itosu dziesięć lat, trenując w tym okresie trzy podstawowe kata.


Przez krótki czas Funakoshi ćwiczył u Sokona Matsamury (1809-1901), mistrza Azato i Itosu, zwanego „Musashim Okinawy". Mierzący ponad metr osiemdziesiąt, hipnotyzujący spojrzeniem Matsumura służył na dworze królewskim jako nauczyciel i dowódca straży kolejnych królów Okinawy. Jako wysłannik dworu królewskiego uczył się chińskiego boksu w prowincji Fuchu, a także sztuki władania mieczem według zasad Jigen-ryu w Satsumie.


Funakoshi trenował również u innych nauczycieli z Okinawy, z których najznakomitszym był Kanryo Higaonna (1853-1917). Higaonna (nazwisko to wymawia się również: Toonno) spędził większość swojej młodości trenując boks w Chinach, skąd przywiózł różne przyrządy do ćwiczeń, m.in. ciężarki, worki treningowe, sztaby żelazne, które wprowadził do treningu karate na Okinawie. Higaonna mawiał swoim studentom: „W karate, podobnie jak w życiu, kiedy ktoś staje na twojej drodze, usuń się i omiń go". Funakoshi poznał okinawską broń, a szczególnie bo (długi na sto osiemdziesiąt centymetrów kij), którym nauczył się władać prawdopodobnie od swojego ojca, znanego mistrza w tej dziedzinie.


Oprócz treningów u wielu znakomitych mistrzów Okinawy, Funakoshi pracował nad swoim ciałem. Godzinami uderzał w makiwarę, przyrząd do ćwiczeń karate, aby zahartować swoje pięści i łokcie. Gdy nadchodził tajfun, Funakoshi chwytał słomianą matę, wchodził na dach swojego domu, przyjmował pozycję „jeźdźca" i zasłaniając się matą przed latającymi wokół przedmiotami, śmiało stawał do bezpośredniej walki z żywiołem. Codziennie, idąc rano do szkoły, a wieczorem na treningi karate pokonywał drogę od dziesięciu do piętnastu mil; podnosił ciężary, nosił odlane z żelaza sandały, siłował się i brał udział w zawodach przeciągania liny. (Jedyną rzeczą, której się nie nauczył, było pływanie, co było dziwne, zważywszy, że żył przecież na wyspie).


Jak już wspomniano, kobiety na Okinawie znane były ze swojej siły i determinacji. Żona Funakoshiego nie była wyjątkiem. Licząca dziesięć osób - czworo dzieci (trzech synów i córka), rodzice i dziadkowie - rodzina nie była zamożna i aby związać koniec z końcem pani Funakoshi musiała farbować ubrania i uprawiać warzywa. Pomimo codziennych obowiązków, wieczorami trenowała z mężem karate i wkrótce niewiele mu w tej sztuce ustępowała. U Funakoshiego ćwiczyło kilku uczniów i kiedy go nie było, treningi prowadziła jego żona.


W tych latach na Okinawie zdarzało się wiele okazji, w których Funakoshi mógł praktycznie zastosować karate.
Uliczni chuligani, hałaśliwi pijacy i pomniejsi kryminaliści nie sprawiali mistrzowi większego kłopotu. Kiedyś na przykład upomniał pewnego gościa, który zachowywał się niewłaściwie na przyjęciu. Gość ów, aby sprowokować mistrza, oddał na niego mocz. Funakoshi pozwolił mu na atak, lecz łotrowi nie udało się trafić mistrza. Za to runął na ziemię jak długi, a jego wściekłość uleciała jak z pustego balonu. Funakoshi nie zadał ani jednego ciosu, awanturnik pokonał się sam.


Jednak największe sukcesy w karate Funakoshi odniósł, kiedy występował w charakterze rozjemcy między różnymi zwaśnionymi stronami. Często wzywano go, aby pomógł rozstrzygać spory pomiędzy nauczycielami i uczniami w lokalnym środowisku szkolnym, a raz poproszono go, aby pośredniczył w odwiecznej kłótni pomiędzy dwiema wioskami w okręgu Kokuryo, w północnej Okinawie. Zwaśnione strony ustawiły się naprzeciw siebie, Funakoshi zaś stanął pośrodku. Atmosfera była napięta i w każdej chwili mogła wybuchnąć awantura, ale mediator nie stracił głowy, opanował sytuację i po dwóch dniach ciężkich, bezustannych negocjacji wymyślił rozwiązanie, które satysfakcjonowało wszystkich. Później napisał list, w którym wyjaśnił, że to dzięki karate osiągnął siłę i przytomność umysłu, które pozwoliły mu przezwyciężyć trudności piętrzące się przy rozstrzyganiu tego sporu. Także pani Funakoshi była często proszona o pośredniczenie w kłótniach w najbliższym sąsiedztwie.


Z wolna karate coraz bardziej przekraczało granice Okinawy. Około 1892 roku Itosu i kilku jego uczniów zorganizowali pokaz karate dla przebywającego z wizytą na Okinawie pełnomocnika rządu Japonii do spraw edukacji, Shintaro Ogawy, który później polecił, aby nauczać karate w Pierwszej Wyższej Publicznej Szkole Okinawy oraz miejscowej szkole oficerskiej. W 1901(lub 1902) roku sam Funakoshi dał pokaz karate dla Ogawy, czego efektem było obowiązkowe nauczanie karate w okinawskich szkołach jako element wychowania fizycznego. Od około 1906 roku publiczne pokazy karate stały się na Okinawie powszechne, co należy zawdzięczać Funakoshiemu, a także innym czołowym karatekom, których pragnieniem było popularyzowanie tej sztuki. W 1917 roku poproszono Funakoshiego, aby dał pokaz okinawskiego karate w Butokuden, wielkiej hali sztuk walki w Kioto. Uważa się, że był to pierwszy oficjalnie sponsorowany pokaz karate poza granicami Okinawy (we wczesnym okresie Meiji wielu emigrantów przybyłych do Japonii m.in. z Hawajów, Stanów Zjednoczonych, trenowało karate z Okinawy, natomiast nie spotkano się z jakimkolwiek oficjalnym pokazem). Pragnąc poświęcić się krzewieniu karate, na początku 1921 roku Funakoshi zrezygnował z posady nauczyciela w szkole na dalekiej prowincji. (Podobno przez trzydzieści lat nauczania Funakoshiemu nigdy nie zdarzyło się opuścić ani jednej lekcji. Przypisywał on swoje dobre zdrowie zrównoważonej diecie). W maju tego roku następca tronu, książę Hirohito, wracając z podróży po Europie, zatrzymał się na Okinawie i w wielkiej hali zamku Shuri uczniowie Funakoshiego wykonali dla niego specjalny pokaz karate. Następca tronu był zachwycony i wspominał później, że trzy najpiękniejsze rzeczy, które zobaczył na Okinawie to: urzekające, przepiękne widoki, bajeczne „magiczne źródło smoka" na zamku Shuri i właśnie karate.


Po odejściu ze szkoły Funakoshi zajął się zakładaniem stowarzyszeń, których celem było wspieranie kultury Okinawy, a szczególnie karate. W maju 1922 roku japońskie Ministerstwo Edukacji miało wesprzeć finansowo Narodowy Pokaz Sportowy w Tokio, którego program zawierał również pokazy sztuk walki. Zaproszenie na tę uroczystość otrzymał okinawski Urząd ds. Edukacji. Było to swego rodzaju wyzwanie i decydujący sprawdzian dla karate z Okinawy, dlatego po długich dyskusjach postanowiono wysłać jako przedstawiciela Funakoshiego, osobę, która posiadła bardzo dobre, aczkolwiek nie najlepsze umiejętności techniczne. Była to jednak, bądź co bądź, osoba wykształcona, dojrzała i sprawdzona jako dobry mówca i nauczyciel. Ostatecznie stwierdzono, że Funakoshi będzie idealnym reprezentantem Okinawy.


Gichin Funakoshi bardzo szczegółowo opracował swój pokaz, który miały obejrzeć najwyższe sfery japońskiego towarzystwa. Jego starannie przygotowany wykład (uzupełniony ilustracjami na trzech długich zwojach pergaminu) oraz dynamiczny pokaz zostały dobrze przyjęte. Jigoro Kano, szczególnie poruszony pokazem, poprosił, aby Funakoshi nauczył judoków w Kodokanie kilku przydatnych kata. Rzeczywiście, kilka lat wcześniej Kano korespondował z Funakoshim na temat możliwości nauczania karate przez mistrza w Kodokanie, ale wówczas Funakoshi odmówił, argumentując: „Ja sam ciągle jeszcze uczę się karate".


Kano włączył niektóre z pokazanych przez Funakoshiego układów karate do zaawansowanych form kata w judo i zaproponował mu prowadzenie sekcji karate w Kodokanie. Początkowo Funakoshi zamierzał wrócić na Okinawę, ale po pobycie w Kodokanie zdecydował się pozostać w Tokio. Wielu Okinawańczyków wysokiego rodu (między innymi członkowie rodziny królewskiej Sho, zesłani do Tokio po obaleniu monarchii okinawskiej w 1879 roku) nalegało, aby został w stolicy i nauczał karate coraz szersze rzesze ludzi. Co więcej, w Tokio zamieszkał najstarszy syn Funakoshiego. Kiedy w końcu mistrz podjął decyzję o osiedleniu się w stolicy, ułożył następujący wiersz:


O, karate, ze wszystkich sztuk na Morzach
Południowych najbardziej doskonałe!
Żal bierze, gdy prawdziwa wiedza
przekazywana jest niedbale.
Czy cześć należną karate odważy się
przywrócić ktoś?
Z sercem niezachwianym, z twarzą
zwróconą w niebo, ślubuję uczynić to...


Pod koniec 1922 roku, pomimo kłopotów finansowych, Funakoshi wydał z pomocą sponsorów pierwszą książkę o współczesnym karate. Książkę tę zatytułowaną: Ryukyu Kempo-Karate (Techniki chińskiej pięści z Okinawy) wzbogacają rysunki kata, zaś na początku wielu znanych Japończyków poświadcza wartość tej pracy, która ukazuje sztukę, jakby nie było, pochodzenia okinawskiego.


Stopniowo Funakoshi przyciągał coraz więcej uczniów, a przy różnych uniwersytetach zaczęły powstawać kluby karate. Pierwszą uczelnią, przy której utworzono taki klub (stało się to w 1924 roku) był Uniwersytet Keio, a po nim powstały kolejne ośrodki karate na uniwersytetach Waseda i Hosei. Niebawem kluby karate działały przy niemal wszystkich większych uczelniach, a ponadto Funakoshi nauczał w kilku akademiach wojskowych. Schlebiało mu niezmiernie, że niektórzy olbrzymi zawodnicy sumo również pragnęli u niego pobierać nauki (chociaż uderzenia i kopnięcia były zabronione w sumo, pozwalano na atak otwartą dłonią, więc zawodnicy chcieli nauczyć się, jak skuteczniej wykonywać pchnięcia).


Bardzo niski, nawet jak na Japończyka, Funakoshi cierpiał z powodu swojego wzrostu. Gdziekolwiek pokazywał się publicznie zawsze zakładał drewniane sandały na grubych klockach. „Nie po to, aby być wyższym" - twierdził Funakoshi - „lecz po to, by lepiej utrzymać równowagę". Jednak jego uczniowie zauważyli, że kiedykolwiek odwiedzali mistrza w jego pokoju, ten zawsze siedział na dwóch lub trzech mocno wypchanych poduszkach. Zwracał również dość dużo uwagi na swój ogólny wygląd i często rano spędzał godzinę, a nawet więcej na doprowadzaniu się do porządku. Funakoshi i jego uczniowie wzięli udział w kolejnych dwóch znaczących pokazach sztuk walki zorganizowanych przez rząd. Pierwszy odbył się w 1924 roku, a drugi zorganizowany został przy współpracy z dworem cesarskim w 1928. Poprawiona wersja książki Funakoshiego opublikowana została w roku 1926 pod nowym tytułem Renten goshin karate jutsu (Trening i samoobrona w sztuce karate). Karate zaczęło zajmować centralne miejsce we współczesnej kulturze budo.
Około 1924 roku Funakoshi wprowadził system stopni zbliżony do tego, który obowiązywał w Kodokanie: uczniowie ze stopniem dan nosili czarne pasy. Ćwiczący wiązali swoje pasy z przodu, zaś Funakoshi nosił pas w stylu chińskim, wiążąc go z boku. Funakoshi wolał lżejsze kimona od tych, których używano w judo, i gdyż pozwalały na większą swobodę ruchów podczas i uderzeń i kopnięć.


Jednym z pierwszych uczniów Funakoshiego był Hironori Otsuka (1893-1982), który zanim zaczął treningi karate był już doświadczonym mistrzem jujutsu Shindo Yoshin-ryu. Otsuka, który również ćwiczył u Motobu i Mabuniego, a ponadto uczył się u Ueshiby, stopniowo rozwijał jedną z najważniejszych szkół karate, Wado-ryu. Masutatsu Oyama (1923-1994), postać barwna i kontrowersyjna, twórca kontaktowego Kyokushinkai Karate, też był niegdyś uczniem Funakoshiego. „Mistrz Funakoshi wskazał mi właściwą drogę - powiedział Oyama - i ukazał mi prawdziwe znaczenie karate". Tak czy inaczej, wszyscy liczący się karatecy powiązani byli z Funakoshim.


Przypuszczalnie pod koniec lat dwudziestych lub na początku trzydziestych doszło do spotkania Funakoshiego i Moriheia Ueshiby. Prawdopodobnie poznał ich ze sobą albo admirał Isamu Takeshita (1869-1949), albo Hakudo Nakayama. Funakoshi uczęszczał na specjalne seminaria Ueshiby, a także, od czasu do czasu, przychodził do jego dojo i wymieniał z mistrzem aikido poglądy na temat prawdziwej natury budo.


W 1935 roku opublikował nową książkę. Sam tytuł zapowiadał istotne zmiany: Karate-do kyohan (Droga karate-nauki mistrzów). Karate to już nie zwykła sztuka, ale „droga", zaś znaczenie słowa karate w zapisie Funakoshiego to nie „chińska ręka", lecz raczej „pusta ręka". Od wielu lat wśród okinawskich instruktorów dyskutowano nad zastąpieniem słowa „kara" - „chiński" na „kara" - „pusty". Zamianę taką zaproponował już w 1905 roku karateka Chomo Hanashiro (1869-1945), a Klub Karate Uniwersytetu Keio wprowadził nową nazwę w 1929 roku. Dzięki deklaracji Funakoshiego, nowe rozumienie słowa „karate" funkcjonuje do dzisiejszego dnia. Bez wątpienia zmiana ta związana była z japońskim nacjonalizmem, ale w interpretacji Funakoshiego nowe znaczenie karate należy rozumieć jako „technikę pustej ręki"—pozbawionej złych, egoistycznych myśli, „pustej niczym wydrążony bambus, zarazem prostej, giętkiej, a jednak niemożliwej do złamania", wolnej od siebie samej i stanowiącej istotę wszechświata. Funakoshi zastąpił również stare, niezbyt czyste chińskie brzmienie nazw kata bardziej elegancką, klasyczną wymową japońską.
W 1936 roku, dzięki uzbieranym funduszom otwarto okazałe dojo przeznaczone do treningu karate. Uczniowie Funakoshiego nazwali je „Shotokan" na cześć ich nauczyciela, którego pseudonim, Shoto, można przetłumaczyć jako „sosnowe fale". Od tej pory styl Funakoshiego określano mianem Shotokan-ryu, choć on sam był przeciwny tej nazwie, uważając, że jest tylko jedno karate i powinno ono pozostać wolne od wszelakich podziałów. Po otwarciu Shotokanu, trzeci syn Funakoshiego, Gigo (1907-1945) został jego pierwszym asystentem. Gigo (o kilkanaście centymetrów wyższy i około siedmiu kilogramów cięższy od ojca) znany był z nadzwyczajnej siły i doskonałej techniki - bez przerwy ćwiczył uderzenia, używając do tego celu makiwary, którą zazwyczaj roztrzaskiwał w drobny mak. Pomimo swojej siły, Gigo nie był zdrowy .


Bez względu jednak na to, kto prowadził trening były one jednakowo wyczerpujące. Obaj, ojciec i syn ( z zapamiętaniem uderzali setki razy dziennie w makiwarę, wymagając od swoich uczniów tego samego. Kata wykonywano po pięćdziesiąt, sześćdziesiąt razy. Tylko jeden na dziesięciu trenujących zdołał wytrzymać takie tempo dłużej niż kilka miesięcy.


Po wojnie wielu obcokrajowców zaczęło starać się o możliwość trenowania karate. Kiedy oficer armii amerykańskiej poprosił Funakoshiego o zorganizowanie pokazu karate, mistrz odpowiedział przez tłumacza: „Zrobię to z wielką przyjemnością, ale najpierw musi Pan pisemnie przedstawić swoją prośbę i zgodzić się na to, aby podczas pokazu mieć na sobie swój wojskowy mundur. Oczywiście ja również wystąpię w naszym tradycyjnym stroju". Innymi słowy, karate to nie jest show — to prawdziwa sztuka.
Zainteresowanie karate wzrosło znacznie w latach pięćdziesiątych. Osiemdziesięcioletni Funakoshi, razem ze swoimi najlepszymi uczniami odbył w 1953 roku podróż do amerykańskich baz wojskowych SAC, podczas której nauczał karate. W 1954 roku wyprodukowano film Karate-do, z narracją po angielsku, w którym przez chwilę występował sam Funakoshi. Nauki mistrza przekazali światu spadkobiercy Funakoshiego z Shotokanu, a szczególnie Masatoshi Nakayama (1913-1987).


Funakoshi dożył niemalże dziewięćdziesięciu lat. Swoją długowieczność, dobre zdrowie, a także prawe życie przypisywał karate - „najlepszemu lekarstwu na świecie". Nigdy nie palił, pił bardzo rzadko, spał na cienkim materacu pod jednym kocem czy to latem, czy zimą, i codziennie się kąpał. W swojej autobiografii, którą napisał kilka lat przed śmiercią, Funakoshi przedstawia siebie jako człowieka raczej skrupulatnego, nawet purytańskiego, choć jego uczniowie wspominają starego mistrza nieco inaczej, mianowicie jako osobę przyjaźnie usposobioną, spędzającą z uczniami wiele czasu na pogawędkach, a nawet żartującą na temat ich miłosnych problemów.


Funakoshi zmarł 26 kwietnia 1957 roku. Jego długie, bogate życie uosabiało wartości Karate Shotokan: odwagę, uprzejmość, uczciwość, pokorę i samokontrolę.




Soshu Shigeru Oyama, 10 dan
Przewodniczący Światowej Organizacji Oyama Karate



Wielki Mistrz - Shigeru Oyama, 10 Dan to bezsprzecznie największy z żyjących mistrzów karate kontaktowego w świecie. W ciągu swojej przeszło 60-letniej kariery zasłynął m.in.: zwycięskimi, pełnokontaktowymi walkami ze 100 kolejnymi czarnymi pasami, pokazami łamania stosów bloków lodowych kantem dłoni, a także pokazami chwytania gołą ręką klingi ostrego miecza samurajskiego w chwili zadawanego cięcia. Soshu Oyama nauczał wielu wybitnych ekspertów światowego karate oraz zdobywców mistrzostw świata i kontynentów, w tym m.in. liderów: IFK Kyokushin - Steave Arnila, IKO Kyokushin - Akiyoshi Matsui czy EKO Kyokushin - Loek Hollandra. Z większością z nich nadal utrzymuje bardzo dobre kontakty towarzyskie i zawodowe. Jak podkreśla Shihan Dyduch: Shigeru Oyama to przede wszystkim wspaniały mistrz i nauczyciel. Skromny, pracowity, cierpliwy i wyrozumiały człowiek. Umie nie tylko oceniać, ale także uważnie słuchać. Jak twierdzi, bardzo dużo uczy się od swoich uczniów i współpracowników. Nie szuka władzy ani taniej popularności. Raczej stroni od polityki, ale w najważniejszych sprawach dla kontaktowego karate w świecie jego opinia - jako najwybitniejszego ucznia zmarłego Masutatsu Oyamy - ma ogromne znaczenie. Jest autorem wielu filmów szkoleniowych oraz książek, m.in. znakomitej pozycji "Perfect Karate".


--------------------------------------------------------------------------------

Shigeru Oyama i początki jego mistrzowskiej kariery
Wielki Mistrz Shigeru Oyama, 10 dan urodził się 7 lipca 1935 roku w Tokio. Jego wielka kariera zaczęła się w wieku 9 lat, od udziału w treningach karate dla dzieci, na jego rodzinnym podwórku. W ciągu następnych 37 lat był jednym z najbliższych i najlepszych uczniów Mas. Oyamy. Był jego osobistym uczniem czyli uchi-dachi.
W zamian za to, Masutatsu Oyama sponsorował Shigeru Oyamie studia na wydziale architektury Japan Universiti. Dużo trenowali ze sobą i często sparowali. Jak wspomina Shigeru; " Masutatsu Oyama ciągle mówił mi abym uderzał go szybciej i mocniej". Razem ze swoim nauczycielem często trenował w górach w trudnych warunkach pogodowych, budując kondycję i wytrzymałość psychiczną,.
W tym okresie Mas Oyama był dla niego jak ojciec. Shigeru Oyama przez około 20 lat wiele podróżował po świecie i budował organizację IKO. Prowadził liczne seminaria, urządzał wspaniałe pokazy, walczył o supremację i dobre imię Kyokushinkai, walcząc z przedstawicielami różnych systemów walki.Przez prawie
4 lata, jako szef instruktorów w Tokio w Honbu, uczył po 8 godzin dziennie 40-80 osobowe grupy uczniów z obecnymi liderami wielu organizacji karate włącznie.
Była to ciężka i pełna oddania praca !
Najbardziej znany z pokazów to ten, wykonywany w parze z Tadashi Nakamurą a potem z Yasuhiko Oyamą. Shigeru Oyama łapał w dłonie prawdziwy samurajski miecz spadający prosto na jego głowę. Wyglądało to tak: Nakamura i Oyama siedzieli naprzeciwko siebie w pozycji seiza. Nakamura ciął mieczem błyskawicznie w głowę Oyamy. Ten unosił się równie szybko na kolana, łapał miecz podczas cięcia w obydwie dłonie, wstając zadawał kopnięcie w przód w obszar klatki piersiowej przeciwnika. Były to jedne z niewielu pokazowych akcji z wysokim stopniem ryzyka gdzie konsekwencją mogło być przecięcie mieczem. Shigeru Oyama powiedział, że miał zakładane szwy na głowie po nieudanej próbie. Jeśli ktokolwiek widział pierwsze edycje mistrzostw świata karate kyokushinkai w Tokio to mógł podziwiać Shigeru Oyamę, Tadashi Nakamurę czy Yasuhiko Oyamę uczących swoich zawodników, sędziujących zawody, czy robiących wspaniałe pokazy. Światowa Organizacja Oyama Karate wydała kilka świetnych szkoleniowych taśm video z takimi demonstracjami. Na jednej z nich widać łamanie masywnych brył lodu przez prawie 60-letniego Shigeru Oyamę.



--------------------------------------------------------------------------------

100 Kumite przepustką do USA
W 1966 r. Shigeru Oyama przybył do Stanów Zjednoczonych, aby nauczać i propagować japońskie karate z ramienia organizacji Kyokushinkai. Mierzył około 170 cm i ważył około 60 kg. Wcześniej jego mistrz Mas. Oyama powiedział mu, że jeśli chce uczyć w USA musi wpierw zaliczyć test Hyakushin-Kumite (stu walczących ludzi). Mas.Oyama wprowadził test 100 kumite do Kyokushinkai, który do dziś jest najwyższym sprawdzianem umiejętności, siły, wytrzymałości fizycznej oraz ducha walki w kontaktowym karate. Zdanie tego testu, dawało i daje do dziś, każdemu mistrzowi szacunek i podziw w społeczności knockdown karate.
W dniu17 września 1966 roku, Shigeru Oyama pokonał wszystkich 40 rywali z czarnymi pasami w przeszło 120 walkach i wystartował w nową przygodę do Stanów Zjednoczonych. Efektem tego testu było kilka połamanych żeber i ogromne stłuczenia, co wykazały badania rentgenowskie w Nowym Jorku, przy okazji starań o zieloną kartę. Życie w USA było dla niego bardzo ciężkie, ponieważ Shigeru Oyama nie mówił prawie w ogóle po angielsku i miał mało pieniędzy "na start". Był jednak twardy i uparty. Pamiętał to co powiedziała mu matka " sięgaj po marzenia." Na początku Shigeru Oyama uczył w dwóch klubach: w White Plains w stanie Nowy York i w Bridgeport w stanie Connecticut. Z błyskiem w oku wspomina swoje pierwsze treningi. Im były one cięższe, tym bardziej był podekscytowany. Jest taki moment, który tylko instruktorzy karate zrozumieją mówi Oyama, nazywa się "mu". W czasach samurajów, gdy szli oni do bitwy próbowali złapać "mu". "Mu" było uczuciem, przy którym nie martwili się o nic poza daną chwilą. To był uczucie nicości, jak nowo narodzenie, bez przeszłości i bez przyszłości. Wkrada się w twoją technikę, w moment w którym umysł jest czysty. Soshu Oyama dalej mówi o wielu duchowych aspektach karate, kiedy uczył i trenował. Podekscytowanie "Kiai" i uczucie "mu" oraz jego wielki entuzjazm przy nauczaniu karate, jest w nim do dziś równie silne, jak wtedy gdy opuszczał Japonię, żeby uczyć w USA. Jego uczniowie, którzy z nim trenowali, twierdzą zgodnie, że jest bardzo dynamiczną osobą, która kocha i autentycznie żyje sztuką walki. Jest człowiekiem skromnym i otwartym, chce i umie słuchać innych.


--------------------------------------------------------------------------------

Bramkarz
Żeby zarobić dostateczną ilość pieniędzy, żeby przetrwać w Ameryce, Shigeru Oyama pracował dorywczo jako bramkarz w nocnym klubie. Nikt nie myślał, że będzie to dla niego zajęcie na dłuższy czas, ponieważ był za mały. Najczęściej spotykanymi bramkarzami byli rośli ciężarowcy, zapaśnicy albo nowojorscy policjanci pracujący po służbie. W pierwszą noc doszło do bójki pomiędzy dwoma kobietami. To go zaszokowało, ponieważ w Japonii nigdy nie widział walczących kobiet. Bójki zdarzały się co noc, to, że sobie radził dowodziło, że jest nieprzeciętnym człowiekiem. Shigeru zarabiał 12 $ na noc, w trakcie których trafiało się kilka strzelanin. Zdecydował przejściowo, że jego życie warte jest więcej i w związku z grożącym mu niebezpieczeństwem, postanowił nalewać benzynę za 2,50$ na godzinę. Wszyscy studenci przychodzili na stację benzynową, aby zobaczyć swojego mistrza. Jego szef na stacji benzynowej był mile zaskoczony zachowaniem gości w stosunku do Shigeru i po latach powiedział: Oyama był wielkim człowiekiem. Później ze względu na trudności finansowe Shigeru znów wrócił do pracy w nocnych klubach. Wiele opowieści o Shigeru Oyamie i jego pracy w nocnych klubach, można znaleźć na jego stronie internetowej, a także w książce pt "Bramkarz", która niebawem będzie wydana.


--------------------------------------------------------------------------------

Światowa Organizacja Oyama Karate
Długą i ciężką drogę przeszedł Shigeru Oyama, żeby odnieść sukces w Stanach Zjednoczonych. W 1983 r. Soshu Shigeru Oyama i jego brat Yasuhiko Oyama 8 Dan, medalista mistrzostw Japonii w kyokushinkai i Miuki Miura 7 Dan, zwycięzca takiego samego turnieju, członek elitarnego klubu 100 -kumite, powołali do życia Światową Organizację Oyama Karate. Na pytanie o powody tej decyzji Shigeru Oyama odpowiada" Moje imię było coraz bardziej popularne w Kyokushinkai. Byłem młody, dynamiczny, a moje techniki coraz bardziej zaawansowane. Chciałem udoskonalić bądź zmienić metody treningów i niektóre kata. Wiele krajów chciało mnie do siebie zaprosić, abym u nich nauczał Kyokushin. Mas. Oyamie się to nie podobało. Rozmawiałem z nim o tym wielokrotnie. W końcu zdecydowałem się na odejście i pójście własną drogą. Byłem z nim przez 35 lat. Była to ciężka decyzja dla mnie i dla niego. Po moim odejściu pozostawaliśmy w dobrych stosunkach, często rozmawialiśmy prywatnie przez telefon, a on przysyłał mi na treningi swoich najlepszych zawodników. Z czasem co jest naturalne, nasze kontakty stały się rzadsze i bardziej oficjalne."
Shigeru Oyama wraz z pozostałymi liderami stworzył własne kata. Są to formy autorskie, stanowiące swoistego rodzaju pomost pomiędzy kihon a kumite. Logiczne i proste, doskonale przystosowane do samoobrony. Opracowane zostały także układy z użyciem Bo,Tonfy i Sai. Zachowane zostały ponadstylowe kata: Kanku-dai, Seienchin i Gojushiho. Shigeru Oyama prowadzi wiele seminariów, a jego dynamiczny sposób uczenia przyciąga także ćwiczących inne style walki. Zderzenie tradycyjnego japońskiego treningu z amerykańskimi doświadczeniami w pedagogice i sporcie, zaowocowało w postaci standardowych już metod prowadzenia zajęć z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi. Liderzy Oyama Karate to generacja mistrzów knockdown karate, którzy wynieśli dawne Kyokushinkai na wyższy poziom.




Shihan Jan Dyduch (7 dan)

Założycielem i liderem Polskiej Organizacji Oyama Karate jest Shihan Jan Dyduch 7 dan z Krakowa (ur. 24.01.1956 r.). Karate zaczął uprawiać od 1974 roku w Ognisku Specjalistycznym TKKF "Karate-do Kyokushinkai" a potem w Krakowskim Klubie Karate Kyokushinkai. W 1975 roku jako Reprezentant Polski wziął udział w I Otwartych Mistrzostwach Świata Karate Kyokushin w Japonii. Za swoją postawę otrzymał w Tokio od Kancho Masutatsu Oyamy nagrodę specjalną. Rok później został Mistrzem Polski Karate Kyokushin w kategorii ciężkiej i zdobył złoty medal w Międzynarodowym Turnieju Karate Kyokushinkai "O Puchar Wawelskiego Smoka".

W 1977 roku, po powrocie z Indii i Afganistanu zakończył karierę zawodniczą i rozpoczął działalność szkoleniową w Krakowie. W 1979 roku ukończył z wyróżnieniem studia historyczne na Akademii Pedagogicznej w Krakowie. W 1980 roku zdał z wyróżnieniem egzamin na stopień mistrzowski 1 dan a w 1983 roku na 2 dan kyokushin karate. Oprócz kariery sportowej pełnił także wysokie funkcje organizacyjne w polskim Kyokushin będąc m.in. Przewodniczącym Komisji Kyokushinkai Polskiego Związku Karate i Prezesem Krakowskiego Klubu Karate Kyokushinkai. W latach 1985-86 oraz w 1990 roku przebywał i trenował w Stanach Zjednoczonych. W 1991 roku nawiązał kontakt z Wielkim Mistrzem Shigeru Oyamą, 10 dan, w ślad, za którym, zdecydował się na odejście z IKO kyokushin. Od 1991 roku stał się animatorem rozwoju Oyama Karate w Polsce. W 1992 roku zdał w Holandii test weryfikacyjny na 2 dan a następnie egzamin na stopień mistrzowski 3 dan w Oyama Karate. W 1994 roku zdał egzamin na 4 dan. W 1997 roku został promowany na stopień mistrzowski 5 dan i otrzymał tytuł Shihan. W dowód uznania dla osobistych, bardzo wysokich umiejętności technicznych i szkoleniowych, jak również wybitnych sukcesów organizacyjnych i sportowych w Polsce i na arenie międzynarodowej, w 2001 roku Shihan Jan Dyduch otrzymał z rąk Wielkiego Mistrza Shigeru Oyamy, 10 dan, nominację na stopień mistrzowski 6 dan, a 2004 roku na 7 dan.

Shihan Jan Dyduch wychował wielu znakomitych zawodników i instruktorów m.in. Mistrzów Świata Knockdown Oyama Karate, wielu medalistów mistrzostw Europy, dziesiątki medalistów mistrzostw Polski i Pucharu Polski. Wyszkolił bądź wypromował blisko 220 posiadaczy czarnych pasów Oyama Karate w Polsce.

W 2003 r. liderzy współpracujących ze sobą ogólnopolskich związków karate (Shorin-ryu, IFK Kyokushin, All Style Karate, Shotokan, Goju-ryu) powierzyli mu funkcję prezesa Polskiej Federacji Karate.

W końcu 2004 roku Shihan Jan Dyduch został dyrektorem OYAMA Międzynarodowej Federacji Karate (ang. OYAMA International Karate Federation), działającej pod patronatem Soshu Shigeru Oyamy, 10 dan. W styczniu 2005 roku Światowa Organizacja Karate Kanreikai (ang. World Karate Kanreikai), zajmująca się promocja karate sportowego na arenie międzynarodowej, powierzyła mu funkcję dyrektora ds. europejskich.

W 2006 roku Jan Dyduch został ponownie wybrany Prezesem Zarządu Stowarzyszenia Oyama Karate w Polsce i OYAMA Polskiej Federacji Karate na kolejne 5 lat.

Trener Karate II klasy (Akademia Wychowania Fizycznego w Poznaniu), Menedżer Sportu (Uniwersytet Jagielloński w Krakowie).
Hobby: turystyka górska i płetwonurkowa.



GOGEN YAMAGUCHI

Na krótko przed śmiercią, w lipcu 1989 roku legendarny Gogen "Kot" Yamaguchi, twórca i światowy lider goju-ryu karate-do udzielił wywiadu, który stał się jego ostatnim. Został on przeprowadzony za pośrednictwem tłumacza w głównej kwaterze goju-ryu w Tokio.

Urodzony w 1909 roku Yamaguchi rozpoczął swoje studia karate w 1929, pod okiem renomowanego mistrza karate na Okinawie - Chojuna Miyagi. Później Yamaguchi połączył okinawskie goju-ryu swojego mistrza z elementami miękkich technik chińskich, jogi religii Shinto, tworząc w ten sposób nową formę goju-ryu i. Jego innowacje stworzyły typowy japoński styl. W 1934 roku zorganizował związek All-Japan Goju-Kai Kara te-do Association, który przez całe lata stał się silną i rozpowszechnioną na całym świecie organizacją. Istnieją sporne opinie, lecz niektórzy historycy utrzymują, że właśnie około 1935 lub 1936 roku Yamaguchi wynalazł formę wolnej walki karate, nazywaną jiyu-kumite (wolny sparring). Ta metoda uformowała zasady dla walk turniejowych. Jednak II wojna światowa przerwała jego rozwój. W 1939 roku Yamaguchi został wysłany do Mandżurii, jako oficer wywiadu, tam schwytany przez Rosjan i uwięziony do 1947 roku. Właśnie tam powstała legenda, która głosi, że w czasie próby ucieczki z niewoli rozbił betonowy masyw w ścianie, jednym uderzeniem łokcia.

Później nazwano go "Kotem", gdyż jego ruchy bardzo przypominały to zwierzę. Zyskał sobie prawie mityczny status poprzez wykonywanie różnych zadziwiających wyczynów, np. medytowanie pod lodowatym wodospadem w środku zimy.

Za swoje zasługi w sztukach walki, mistrz Yamaguchi został przed śmiercią udekorowany przez cesarza medalem Ranju-hosho (Błękitna Wstęga) i Piątym Orderem Zasługi. Z powodu swoich fizycznych wyczynów, podobnie jak Masutatsu Oyama, stał się już za życia legendą karate, a jego nazwisko widnieje jako jedno z największych, wśród mistrzów karate XX wieku.

Oto fragmenty wspomnianego na wstępie wywiadu. - Co cię skłoniło do rozwinięcia koncepcji wolnego sparingu? - Po wojnie (II światowej - przyp.) częścią mojego planu było przedstawienie sztuki karate dla publiczności tak, aby niektóre z umiejętności mogły być lepiej zrozumiane. Rozwinąłem ten typ wolnego sparringu, lecz teraz przemieniło się to w praktykę turniejową i straciło na prawdziwym znaczeniu budo (powiązany duchowo system sztuk walki - przyp.). Kumite dla prawdziwego budoka (praktykant budo - przyp.) wygląda inaczej. Proponuję ustalić różnice pomiędzy tym, co jest sportowym karate, a tym, co jest budo. Poważny budoka musi całkowicie odseparować sport od karate. Po pierwsze musi przyłożyć się do studiowania kata i bunkai (stosowanie ruchów kata - przyp.), gdyż wtedy przychodzi zrozumienie i podstawa ataku i obrony. Dopiero wtedy, po sporej liczbie studiów można zacząć praktykować kumite. Jeżeli zaczyna się naukę kumite bez odpowiedniego przygotowania, zrozumienia podstawowych umiejętności, to może być szkodliwe dla rozwoju - być ekspertem tylko w jednej rzeczy. Jest konieczne nauczyć się i zrozumieć wszystkie rzeczy. Walka i zdobywanie punktów nie ma nic do życia; życie i budo jest tym, z czym ja jestem powiązany. Droga budo nie jest po to, aby była potwierdzeniem zwyciężania. Do rzadkości należy przejście drogi prawdziwego artysty, który praktykuje budo. Wątpię, czy naprawdę wielu takich istnieje. - Czy poprzez praktykę budo można nauczyć się zrozumieć różnice pomiędzy umysłem, ciałem i duchem? -Tak. To są trzy różne rzeczy, lecz naszym celem jest zjednoczyć je wszystkie przez trening. Poprzez gyo (trening - przyp.) możemy to uczynić całkowicie. Kiedy starzejemy się i doświadczamy coraz więcej treningu nasze zrozumienie różnic pomiędzy umysłem, ciałem i duchem pogłębia się, ale w tym samym czasie staramy się zjednoczyć wszystkie trzy i oczy wiście nie ma żadnego ograniczenia dla tego rozwoju. Poprzez praktykowanie jogi (wschodnia praktyka łącząca zapisane pozycje i kontrolę oddechu - przyp.) również staje się to jaśniejsze, prawdziwe znaczenie słowa budo. Budo jest połączone z jakimś indywidualnym poszukiwaniem rzeczy. - Przez wiele lat poświęciłeś się studiowaniu i praktykowaniu zarówno jogi jak i karate.

Czy joga oferuje inną drogę duchową dla artystów sztuk wałki do zbadania? -Zasady jogi i budo są te same, zwłaszcza w początkowych i końcowych stadiach. Jeżeli mocno praktykuje się jogę lub mocno praktykuje się budo to osiągnięte cele będą te same. W jodze człowiek uczy się poruszać i działać w naturalny sposób, bez żadnego zainteresowania lub myślenia. Raczej bardziej niż myślenia o działaniu, lub myślenia o celu musimy nauczyć się osiągać stan "mugi" lub "nie myślenia". Jest to jedna z ról jogi, aby osiągnąć tą spontaniczność, tą "łatwość bez wysiłku" w działaniu. Bez wzbudzania naszych świadomych umysłów jesteśmy uwolnieni, aby działać nieprzerwanie i bez myślenia. Tak, więc ostatecznie nie ma żadnego myślenia w tym procesie. I to samo dzieje się u człowieka budo. Trzeba osiągnąć ten stan, gdzie nie ma wzbudzenia procesu świadomego myślenia. Po prostu spontaniczne działanie. We wczesnych stadiach tak jak w medytacji zen - człowiek siada i po jakimś czasie zaczyna od czuwać ból w nogach, etc. i odkry


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
KYOSHI
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2005
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 17:19, 27 Lut 2007    Temat postu:

Miyamoto Musashi

Dawna Japonia nieodmiennie kojarzy się Europejczykom z samurajami. Ów stan wojowników przez stulecia odgrywał istotną rolę polityczną, często przesądzając o tym, kto będzie sprawował władzę w Kraju Kwitnącej Wiśni. Najsławniejszym japońskim samurajem był żyjący na przełomie XVI i XVII wieku Miyamoto Musashi.


Słowo „samuraj” oznacza „sługę”. Samuraje byli stanem służebnym. Od momentu ścisłego rozgraniczenia pomiędzy chłopstwem a stanem wojskowym w końcu XVI wieku samuraje z zasady nie posiadali odrębnej własności ziemskiej i żyli w miastach, utrzymując się z wypłacanych przez przywódcę klanu stypendiów w naturze (ryżu). Wysokość takiego stypendium określano terminem kokudaka, oznaczającym ilość przysługujących rocznie koku ryżu (koku to japońska miara objętości towarów sypkich odpowiadająca 174 l). Kokudaka w czasach szogunatu Tokugawów (1603-1868) decydowała o miejscu w rankingu zaszczytów oraz codziennym bycie. Dotyczyło to zarówno wielkich panów feudalnych - przywódców klanów, zwanych daimyo (dosłownie: „wielkie imię; za Tokugawów daimyo mógł być tylko lennik szoguna, dzierżący ziemie wycenione na co najmniej 10 tysięcy koku rocznego dochodu), jak i podległych im samurajów wszystkich stopni.

Początkowo, w VIII wieku, zawodowi i dziedziczni wojownicy (wtedy jeszcze nienazywani samurajami) byli sługami cesarza. Stopniowo jednak wyzwolili się z zależności od stołecznych arystokratów i przejęli władzę nad poszczególnymi prowincjami Japonii, zażarcie konkurując między sobą o terytoria. Od XII wieku przywódcy klanów wojowników, noszący także starożytny tytuł szoguna - naczelnego wodza, sprawowali władzę polityczną, pozostawiwszy cesarzowi wyłącznie funkcje rytualne. Do samego końca jednak podstawową powinnością samuraja było bezwzględne posłuszeństwo wobec przywódcy klanu, od którego był zresztą całkowicie zależny.

Większość samurajów wyznawała buddyzm zen, a buddyjskie medytacje i przynajmniej krótki pobyt w klasztorze stanowiły podstawę wychowania w myśl zasady bunbu ittchi - „pióro i miecz w harmonii”. Oczekiwano, że samuraj będzie biegły w kaligrafii oraz układaniu chińskiej i japońskiej poezji. Buddyzm zen, choć posiada organizację „kościelną” w postaci hierarchii klasztorów, traktuje wszystkie rytuały tak samo jak Ludwik Wittgenstein filozofię: jako drabinę, którą należy odrzucić, gdy się osiągnęło prawdę, czyli obezwładniające poczucie nierealności istnienia. Taka postawa sprzyjała samopoświęceniu i nic dziwnego, że przywódcy klanów zachęcali swoich wojowników do odbywania buddyjskiego „nowicjatu”. Ponieważ w zen wszystkie rytuały po „oświeceniu” można i należy odrzucić, codzienna szermierka także może być ćwiczeniem medytacji i jest tak po dziś dzień przez Japończyków traktowana.

Od XVII wieku, gdy zapanował pokój, samuraje stracili na znaczeniu - ich dziedziczne renty przynosiły co roku tyle samo ryżu, którego wartość stopniowo malała, a brak wojen nie stwarzał okazji do wyróżnienia się. Z powodów ekonomicznych mieli mniej dzieci. „Nadliczbowi” synowie zasilali stan mnisi bądź stawali się sługami lepiej sytuowanych, częste były także adopcje.

Większość samurajów zdobywała umiejętności bojowe w szkole szermierki. Najwięcej okazji do walki dostarczała rywalizacja pomiędzy szkołami, które dzięki zwycięstwom nad adeptami konkurencji mogły zyskać nowych uczniów. Takich szkół były w całym kraju setki: przynajmniej jedna w każdym z około trzystu hanów, czyli lenn, i wiele dziesiątków w głównych miastach Edo (dzisiejsze Tokio) i Kioto.

Samuraj bez pana, a tym samym bez gwarantującego byt stypendium - ro-nin - mógł liczyć na zdobycie środków do życia dzięki swej sztuce miecza, jeśli pokonał sławnych przeciwników i zyskał uwagę możnego protektora, który mógł go zatrudnić jako mistrza szermierki - przywódcę szkoły lub prywatnego wychowawcę dzieci.

Biegłość w wojennym rzemiośle nie wystarczała, aby być dobrym samurajem. Należało także hołdować zasadom, które zawarto w kodeksie bushido. Słowo to oznacza „drogę samuraja”, albo inaczej „powołanie samuraja“, „istotę bycia samurajem”. Bushido nie jest tylko kodeksem honorowym, takim jak nasz kodeks Boziewicza, ale katalogiem wartości i prawideł regulujących całe życie samuraja. Przez 700 lat (od XII do XIX wieku), gdy samurajowie odgrywali w Japonii istotną rolę, powstało wiele kodeksów i praw ich dotyczacych, ale żadne z nich nie nazywało się bushido. Dzieła o takim tytule pojawiły się dopiero po utracie przez stan samurajów władzy politycznej w 1868 roku i jego formalnej likwidacji 8 lat później. Mają one zatem charakter kodyfikacji post mortem, opisując to, czego już nie ma, lub też próbując przybliżyć samurajskie ideały i sposób życia ogółowi mieszkańców Japonii.

Wędrowny wojownik

Najsłynniejszym spośród takich bezpańskich samurajów był Shinmen Musashi No Kami Fujiwara No Genshin, czyli Shinmen, szlachetnie urodzony potomek Fujiwarów z prowinicji Musashi, albo też Miyamoto Musashi, jak go krótko nazywano od wsi, w której przyszedł na świat w 1584 roku. Miyamoto był sierotą (ojciec porzucił rodzinę, a matka zmarła). Wychowywał go buddyjski mnich, brat matki. Od wczesnej młodości cechowały go agresja i wielka siła fizyczna. Pierwszy pojedynek stoczył w wieku 13 lat. Wyzwał Arima Kihei, doświadczonego wojownika, mistrza szermierki mieczem i piką w szkole Shinto Ryu. Kihei zlekceważył młokosa, który wobec takiego afrontu rzucił się na niego z pięściami i obalił na ziemię. Gdy stary mistrz próbował wstać, Miyamoto rozbił mu głowę kijem. Kihei umarł, wymiotując krwią.


Jak widać, w takich pojedynkach niewiele było z dwornych obyczajów czy szacunku dla przeciwnika. Miyamoto przez całe życie gonił jednak za ideałem ważniejszym niż dobre obyczaje: chciał dotrzeć do najgłębszej istoty drogi samuraja i poznać wszystkie sekrety sztuki wojennej. Realizował ten cel bez żadnych względów dla siebie i licznych przeciwników. Nigdy nie przyjął na dłużej stałego zatrudnienia. Przez ponad 30 lat nieustannie podróżował po całej Japonii, szukając okazji do walki. Sześciokrotnie brał udział w wojnach (już mając 16 lat walczył po przegranej stronie w trzydniowej bitwie pod Sekigaharą, gdzie zginęło 70 tys. ludzi), stoczył ponad 60 pojedynków, wygrywając wszystkie i zabijając większość swoich przeciwników.

Miyamoto nie zmieniał odzieży niezależnie od pory roku. Według niektórych przekazów nigdy nie brał kąpieli, by nie dać się zaskoczyć nieuzbrojony. Jadł co popadło i często sypiał pod gołym niebem. Nigdy się nie ożenił i nie miał dzieci - dopiero w dojrzałym wieku adoptował syna.

Fatum rodu Yoshioka

Kiedy Musashi miał 21 lat, stoczył w Kioto trzy najsławniejsze pojedynki z przedstawicielami rodu Yoshioka. Yoshioka byli dziedzicznymi mistrzami miecza u boku dynastii szogunów Ashikaga i mieli własną szkołę szermierki. Gdy szogunem został Tokugawa Iyeyasu, co ostatecznie przypięczetowało upadek obalonych w 1573 roku Ashikagów, zabroniono Yoshiokom uprawiania szermierki: do dziś potomkowie tej rodziny są farbiarzami. Musashi wyzwał ich na krótko przed ostatecznym upadkiem szkoły. Miał do wyrównania osobiste porachunki: jego ojciec Miyamoto Munisai stoczył ongiś trzy pojedynki z Yoshiokami, wygrywając tylko dwa pierwsze…

Pierwszym wyzwanym był Yoshioka Seijiro, głowa rodziny. Seijiro miał w ręku prawdziwy miecz, a Musashi tylko drewniany. Mimo to zuchwały młodzian przypuścił zaciekły atak na przeciwnika. Zmieszany i zaskoczony Seijiro dał mu się w końcu przewrócić na ziemię i ciężko pobić, tak że sługom pozostało tylko położyć pana na wyrwanej okiennicy i zanieść do domu. Seijiro przeżył, ale okryty niesławą obciął samurajski kucyk i wycofał się z życia publicznego.

Następny przystąpił do walki Denshichiro, który sam wyzwał Miyamoto, chcąc pomścić starszego brata i odzyskać dobre imię szkoły. Musashi celowo spóźnił się na umówione miejsce, po czym nie czekając na wymianę ukłonów i nie pozostawiając przeciwnikowi czasu na przygotowanie, pierwszym ciosem drewnianego miecza rozłupał mu czaszkę.

Ostatnim Yoshioką zdolnym do walki był zaledwie kilkunastoletni Hanshichiro, najmłodszy z braci. Tym razem także stronnicy Yoshioków postanowili skończyć z etykietą i przybyli gromadnie na miejsce pojedynku - polanę pośród pól ryżowych pod samotną sosną - z zamiarem rozprawienia się z prześladowcą. Jednak ten ponownie nie stawił się o wyznaczonej porze. Po długim oczekiwaniu zebrani, przekonani, że Miyamoto uciekł z miasta, już mieli odejść, kiedy ten zeskoczył z konarów sosny, na której się ukrywał. Jednym ciosem ściął Hanshichiro Yoshiokę, po czym zadając i parując ciosy na wszystkie strony, wyrąbał sobie dwoma mieczami drogę ucieczki.

Koniec stylu jaskółki

Spośród innych słynnych pojedynków Miyamoto Musashiego na uwagę zasługuje jego starcie z Sasaki Kojiro, niezwykle utalentowanym szermierzem, który rozwinął nową technikę walki, wzorowaną na ruchach ogona jaskółki. Ponieważ Kojiro był lennikiem pana Hosokawy Tadaoki, przywódcy jednego z klanów w prowincji Bunzen, Miyamoto musiał uzyskać urzędową zgodę na odbycie pojedynku. Gdy ta została wydana, opuścił nagle swoją kwaterę. Zatrzymał się u jednego z przyjaciół, ale przeprowadzka dała początek plotce o jego ucieczce pod wrażeniem subtelnej techniki przeciwnika. Następnego dnia Miyamoto nie dał się obudzić tak długo, póki nie znalazł go wreszcie umyślny posłaniec zdenerwowanego przeciwnika. Wtedy wypił wodę, jaką mu podano do umycia, zawiązał sobie długie włosy oraz rękawy kimona kawałkiem papierowej taśmy i pobiegł prosto na nabrzeże, gdzie wyciął kawał wierzbowej gałęzi i wsiadł do łodzi która miała go przewieźć na rzeczną wyspę - miejsce pojedynku.

Pojawienie się dziwnej postaci z niedbale zawiązanymi włosami i długą wierzbową gałęzią w ręce wzbudziło zdumienie czekających. Musashi wyskoczył z łodzi prosto do wody i wybiegł na brzeg z mieczem w jednej, a wierzbową gałęzią w drugiej ręce. Kojiro wyciągnął swój długi miecz i odrzucił pochwę. Nie będzie ci więcej potrzebna - zawołał Musashi. Kojiro został sprowokowany do zadania pierwszego ciosu. Musashi odbił mieczem cięcie i jednocześnie z całej siły spuścił wierzbową gałąź na głowę Kojiro, zabijając go na miejscu. Wspaniały miecz, który wypadł z ręki umierającego, przeciął tasiemkę wiążącą włosy Musashiego i rozciął na pół wzdłuż pleców jego kaftan. Niektóre ze źródeł podają, że po tym Miyamoto ukłonił się urzędnikom i wrócił do łodzi, inne zaś, że rzucił na martwe ciało wierzbową gałąź, wycignął nad głowę oba swoje miecze i wydał triumfalny ryk. Suzeren zabitego Hosokawa Tadaoka stał się potem jednym z najważniejszych protektorów Miyamoto.


Mistrz i nauczyciel

Mniej więcej w tym czasie Miyamoto zaprzestał używania prawdziwego miecza. Stoczył jeszcze wiele pojedynków, najczęściej wyzywany przez żądnych sławy młodzieńców, ale wszystkich rywali pokonał drewnianym kijem. Kilkakrotnie przyjmował posady nauczyciela na dworach możnych, jednak nigdzie długo nie zagrzał miejsca. W roku 1634, jak sam twierdził, osiągnął wreszcie prawdziwe zrozumienie drogi miecza. Według legendy przypieczętował swoje nagłe zen - buddyjskie oświecenie, wypiciem trzynastu piw, po czym spał przez dwie doby. Od tej pory poświęcił się propagowaniu własnego stylu szermierki przy użyciu dwóch mieczy. Nigdy nie założył prawdziwej szkoły - jego uczniowie musieli za nim podążać z miejsca na miejsce. Jednocześnie Musashi osiągnął mistrzostwo w innych sztukach i rzemiosłach: słynne i cenione są jego kaligrafie, rysunki tuszem na papierze i jedwabiu. Celował także w metalurgii: wyrabiał tsuby, czyli ozdobne elementy, pełniące w mieczu samurajskim rolę jelców. Zachowały się także jego rzeźby w drewnie. W 1643 roku osiadł w jaskini, którą nazwał Reigendo. Tam podyktował uczniowi Teruo Nobuyaki swój testament Księgę pięciu pierścieni, która jest najwybitniejszym japońskim dziełem traktującym zarówno o szermierce, jak i o strategii w szerszym znaczeniu tego słowa. Umarł 19 maja 1645 roku.

Brutalność, z jaką Miyamoto Musashi traktował swoich przeciwników, nie miała w stuleciach pokoju wielu naśladowców. W ramach ćwiczenia drogi miecza, czyli kendo, wypracowano taką technikę walki przy użyciu ćwiczebnych drewnianych mieczy oraz zbroi z tkanin, która minimalizowała ryzyko obrażeń.

Jednak sława Miyamoto przetrwała. W XX wieku doczekał się pomników i filmów fabularnych. Kiedy latem 1941 roku przywódcy Japonii, pozbawieni dostaw ropy po wprowadzeniu amerykańskiego embarga, musieli wybrać pomiędzy odwrotem z Chin a atakiem na Pearl Harbor, kierowała nimi taka sama bezwzględność i fanatyzm, jakie wobec samego siebie i wobec innych wykazywał japoński „święty miecza”. Jednemu z dwóch największych japońskich pancerników (o wyporności 65 tys. ton), zwodowanemu w 1942 roku, nadano imię „Musashi” na cześć prowincji, z której pochodził Miyamoto. Do dziś jaskinia Reigendo jest miejscem kultu nie tylko dla japońskich szermierzy.

Japonia w czasch Miyamoto Musashiego

Japonia, którą od 1192 roku rządziły w imieniu cesarza kolejne dynastie szogunów, w połowie XV wieku rozpadła sie na wiele faktycznie niezależnych państwek. Ich władcy - daimyo, toczyli bezlitosne wojny, a przy okazji doskonalili administrację i armię oraz nawiązali kontakty z Europejczykami: Portugalczykami, Holendrami i Anglikami. Ci ostatni przypłynęli do Japonii w XVI wieku, przywożąc ze sobą muszkiet lontowy, nowe przyprawy i chrześcijaństwo, które na Wyspach Japońskich w końcu XVI wieku mogło się poszczycić milionem wiernych.

Od drugiej połowy XVI wieku o zjednoczenie Japonii zabiegało trzech przywódców. Pierwszym był Oda Nobunaga, od 1573 roku szogun. Kiedy w 1582 roku popełnił samobójstwo podczas buntu wasali, pomścił go Toyotomi Hideyoshi, syn prostego chłopa i żołnierza, który nawet nie był samurajem. Toyotomi u szczytu potęgi panował nad całą Japonią i toczył krwawą wojnę z Chinami o władzę nad Koreą. Nie używał tytułu szoguna - ogłosił się potomkiem rodu Fujiwarów i przyjął przysługujący temu wielkiemu klanowi tytuł kanclerza (kampaku).

Po jego śmierci tytuły cywilne odziedziczył małoletni syn Hideyori, ale do „rządów z namiotu“, czyli władzy szoguńskiej, aspirował najpotężniejszy wasal Toyotomiego - Tokugawa Ieyasu. Wywołało to sprzeciw przywódców klanów z południa i zachodu Japonii. W odpowiedzi Tokugawa sformował koalicję klanów z północy i wschodu kraju. Obie armie spotkały się w 1600 roku w wąwozie Sekigahara na zachód od Kioto. Trzydniowa, pozycyjna bitwa zakończyła się wielkim trumfem Tokugawy, a pościg za pokonanymi był zamienił się w wielka rzeź. W 1603 roku Tokugawa Ieyasu przyjął urząd szoguna tylko po to, by kilka lat później przekazać go synowi. Zjednoczenie Japonii dokonało się wraz ze zdobyciem Osaki w 1615 roku i samobójstwem młodego Toyotomiego Hideyoriego oraz jego matki. Konsekwencją zwycięstwa Tokugawów było prześladowanie chrześcijan i zamknięcie Japonii - kontakty handlowe ze światem zewnętrznym utrzymywano tylko przez wyznaczony port Nagasaki na wyspie Cuszima. Zapanował pokój, w którym nie było już miejsca dla tak niespokojnych duchów jak Miyamoto Musashi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
KYOSHI
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2005
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 17:41, 02 Mar 2007    Temat postu:

Steven SEAGAL - 7 dan aikido

urodzony w 1952 roku w Detroit już we wczesnym dzieciństwie nie dawał się poskramiać. Ojciec nauczyciel starał sie łagodnie ukierukowywać dziecięcą aktywność. Podczas wspólnej wyprawy na pokazowe walki, młodego Stevena zafascynowała tajemniczość i precyzja mistrzów demonstrujacych techniki. Mając 9 lat rozpoczyna regularne treningi. Upór i dążenie do perfekcji spowodowały, że wkrótce prześcignął swoich mistrzów. Zdecydował się wyjechać z kraju do ojczyzny powstania sztuk walki. Mając 17 lat wyjechał do Tokio. Dwa lata zajęło mu dogonienie swoich rówieśników. Rozpierała go energia, nocami włóczył się po zakazanych dzielnicach prowokując miejscowych zabijakow i wychodząc z pojedynków zwycięsko. Segal spędzil w Japonii 15 lat, po mistrzowsku opanował aikido, kendo, karate i judo, trenował kung-fu i tai-chi, w końcu założył w Tokio własną szkolę. I znów niepokój i żądza przygód pognały go dalej. Ten rozdział z życia Stevena Seagala przedstawia się niejasno, ponieważ sam zainteresowany konsekwentnie na ten temat milczy. Nie wiemy więc na pewno, czy był "łowcą głów" na usługach CIA, czy "tylko" agentem infiltrującym narkotykowe kartele. W dżunglach południowej Azji doskonalił swe umiejętności posługiwania się ciałem jak najgroźniejszą bronią, poznał niektóre tajniki tybetańskiej medycyny. Po powrocie do Stanów osiadł w Los Angeles, zakładając tam swoją pierwszą akademię sztuk walki. Miał wielu znamienitych uczniów-klientów ze świata filmu, m.in. Seana Connery, Chucka Norrisa i Jemesa Masona. Swojego pierwszego dana otrzymał w 1972 roku z rąk samego Koichi Tohei.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
KYOSHI
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2005
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 17:42, 02 Mar 2007    Temat postu:

Koichi TOHEI - 10 dan aikido
urodził się w 1920 r. w prefekturze Tochigi, znanej z dużych tradycji w sztukach walki. Jako dziecko był słaby i chorowity. Spędzał dużo czasu pod opieką lekarzy. Jego ojciec, wówczas czwarty dan w judo, doszedł do wniosku, że właśnie trening judo poprawi zdrowie syna. Regularne treningi Tohei rozpoczął w wieku 12 lat, zaś mając lat 15 otrzymał czarny pas. Rok poźniej zaczął uczęszczać do szkoły przygotowującej przyszłych studentów uniewersytetu Keio, gdzie nadal praktykował judo. Trenował z takim zapałem, że wkrótce po rozpoczęciu nauki zachorował na zapalenie opłucnej i musiał opuścić szkołę na rok. Choroba przykuła go do łóżka. Wtedy zaczął zastanawiać się nad swoimi warunkami fizycznymi. Doszedł do wniosku, że zarówno jego ciało, jak i duch są słabe i stale narażone na niebezpieczeństwo. Próbował wzmocnić się duchowo, poświęcał dużo czasu oddychaniu i praktyce zen. Jednak jego wysiłki nadal nie odnosiły skutku, na treningach judo nadal nie mógł pokonać silniejszego i cięższego przeciwnika. Pewnego dnia usłyszał o aikido i Ueshibie. Podczas jednego z pokazów doszło do konfrontacji Ueshiby z Koichi. Tohei (posiadał wtedy 6 dan judo), pamiętał tylko sposób w jaki chciał zaatakować swojego przeciwnika, chwilę później leżał na macie. Wywarło to na nim ogromne wrażenie i od tamtej pory zaczął (w wieku 19 lat) uprawiać aikido. W 1968 roku będąc głównym instruktorem Centralnego Dojo Aikido w Tokio otrzymuje 10 dan najwyższy stopień do uzyskania w tej sztuce walki. Tohei kładzie główny nacisk na rozwój siły "ki". Poświęca dużo czasu na techniki koncentracji i oddychania. We wrześniu 1971 założył Międzynarodowe Stowarzyszenie Ki, gdzie naucza się zasad ki. Głównymi ośrodkami jego działalności są Japonia i USA. Ma wielu gorących zwolenników również w Europie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Yama Ryu Aiki Ju Jitsu Strona Główna -> Inne sztuki walki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin